- 1800-letni grobowiec zniszczony. Budująca na jego miejscu dom rodzina nie zgłosiła znaleziska
- Okradziono regionalne muzeum w Wielkiej Brytanii. Wśród strat 12 cennych eksponatów historycznymi
- Wyrok w sprawie kradzieży ze skarbca w Dreźnie
- Pożar zabytkowego pałacu w Bystrzycy Dolnej. Jedna osoba trafiła do szpitala z oparzeniami
- Straty w obiektach dziedzictwa kulturowego Ukrainy zweryfikowane przez UNESCO – stan na 17 maja br.
(1989) Kradzież w Śmiełowie

Piotr Ogrodzki, „Kradzież z Muzeum im. Adama Mickiewicza w Śmiełowie”, Cenne, bezcenne, utracone (4) (4) 1997, s. 19–21
Muzeum w Śmiełowie jest oddziałem Muzeum Narodowego w Poznaniu. Piękny pałac i park położony w pobliżu głównych szlaków komunikacyjnych stwarza niezwykle intymny nastrój. Pałac należał do rodziny Gorzeńskich i pochodził z końca XVIII wieku. We wnętrzach pałacu odtworzono wygląd ziemiańskiej posiadłości z połowy XIX wieku.
Noc z 5 na 6 listopada 1989 roku na pewno wpisze się na karty historii pałacu śmiełowskiego. Dla osób znajdujących się w muzeum (kierownik mieszkający w jednej z oficyn pałacowych i strażnika znajdującego się w drugiej oficynie) noc przebiegała podobnie jak poprzednie – cicho i spokojnie. Dla kilku złodziei była to noc bardzo pracowita. Skutki ich działań zostały ujawnione dopiero rano, gdy sprzątaczki rozpoczęły swoją codzienną pracę. Na początku nic nie zapowiadało złodziejskiej wizyty – zmienione położenie gaśnicy, przestawiony duży kwiat, rozsypana ziemia z doniczki. Wszystko to budziło zaniepokojenie, ale w dzienniku strażnika, który winien dokonywać nocnych obchodów wszystkie zapisy uspokajały – w godzinach 22, 24, 2, …. dokonałem obchodu i sprawdzenia obiektu , nic podejrzanego nie wykryłem.
Wejście personelu na I piętro pałacu rozwiało jednak wszystkie wątpliwości. Na ścianach w kilku pokojach po ośmiu obrazach pozostały tylko puste miejsca wyraźnie odbijające się swoją barwą od ścian pomieszczeń. Zdemontowana gablota również nie pozostawiała wątpliwości co do celu wizyty nocnych gości.
W ciągu jednej nocy muzeum straciło 8 obrazów, zegarek kieszonkowy Czapek i s-ka, Genewa 1845-1869 oraz miniaturowe wydanie poezji Adama Mickiewicza z 1898 roku. Wszystkie obrazy zostały wyjęte z ram, które pozostawiono w pałacu.
W centralnym katalogu skradzionych i zaginionych dóbr kultury pojawiły się nowe pozycje: Hendrik Mommers (1623-1693) „Dojenie krowy” , dwa obrazy Harmsa Johanna Oswalda (1643-1708) „ Ruiny antyczne I” i „ Ruiny antyczne II” , obraz l Franza Ludwiga Catela (1778-1856), „ Krajobraz włoski z akweduktem” , dwa obrazy Klengla (1751-1824), „Wieczór – krajobraz z postaciami” i „Ranek – krajobraz z postaciami i mostem”. Obrazy Adrian van de Velde (1636-1672), „Krajobraz z pasterzami i bydłem” i Johanna Christiana Clausena Dahla (1788-1857) , „Rzym o zachodzie słońca” dopełniały strat.
Już pierwsze spojrzenie na listę i nawet jej pobieżna lektura nasuwa jednoznaczne uwagi. Przestępcy nie działali pochopnie. Ich wybór związany z malarzami XVII i XVIII wieku, tematy obrazów oraz krąg narodowy artystów wskazywały, że wybór przedmiotów nie był przypadkowy. Lista obrazów , które należy ukraść została przygotowana znacznie wcześniej. W tym kontekście bardzo dziwnie wyglądają dwa pozostałe skradzione eksponaty – miniaturowe wydanie poezji A.Mickiewicza (w ozdobnym metalowym etui o wymiarach 3 x 2.3 cm umieszczono dwie miniaturowe książeczki liczące 557 i 217 stron) oraz zegarek kieszonkowy. Jeżeli jeszcze weźmiemy pod uwagę fakt, że złodzieje przebywali w pałacu dobrze ponad godzinę i mogli z niego wynieść całe jego wyposażenie sprawa robi się naprawdę zagadkowa.
W przypadku kradzieży w Śmiełowie z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić – to była kradzież na zamówienie. Przygotowali i wykonali ją profesjonaliści. Wybór godziny włamania, sposób poruszania się po obiekcie oraz bardzo długi czas w którym przebywali wewnątrz w poczuciu bezkarności (nie zapominajmy, że w nocy nad bezpieczeństwem obiektu czuwał strażnik dokonujący – teoretycznie – obchodów pałacu i parku) wskazują, że wcześniej dokonano rozpoznania obiektu. W 1989 roku muzeum nie posiadało jeszcze systemu sygnalizacji włamania (został zainstalowany dopiero po włamaniu) tak więc pozostały do rozpoznania zabezpieczenia mechaniczne i zwyczaje strażników i personelu. Jednym z faktów świadczących o profesjonalizmie sprawców było takie przeprowadzenie rozpoznania, że żadnemu z pracowników muzeum w dniach poprzedzających kradzież nic podejrzanego nie rzuciło się w oczy. Luki w ochronie, które odkryli przestępcy były tak duże , że mogli przystąpić do kolejnej fazy – dokonania włamania i kradzieży wybranych przedmiotów.
Przestępcy wewnątrz pałacu czuli się na tyle bezpiecznie, że nie usiłowali bawić się w żadne subtelne otwieranie kolejnych drzwi. Każda napotkana przeszkoda była wyważana, bez obaw, że hałas będzie usłyszany przez dyżurującego strażnika. Wszystkie skradzione obrazy zostały wyjęte z ram. Takie działanie również wymaga dużo czasu. Pomimo iż część obrazów była na płótnie i można było je wyciąć co znacznie przyśpieszyłoby działanie to jednak zdecydowano się na ich wyjęcie. Skradzione poza obrazami dwa eksponaty również zostały pozyskane przez przestępców „metodą nieniszczącą”. Gablota w której znajdowała się miniaturowa książeczka i zegarek została zdemontowana.
Przesłuchano dziesiątki świadków, sprawdzano szereg miejscowości w kilku sąsiednich województwach, na miejscu zdarzenia zabezpieczono szereg śladów, użyto psa tropiącego do odtworzenia drogi poruszania się przestępców. Komunikat o skradzionych obrazach ukazał się w głównym wydaniu Dziennika Telewizyjnego. Straż Graniczna i Urzędy Celne zostały również niezwłocznie powiadomione. Ośrodek Ochrony Zbiorów Publicznych przesłał informacje o kradzieży do centrali Interpolu w Lyonie (polska milicja nie była jeszcze wtedy w strukturach tej organizacji). Zakrojone na dużą skalę poszukiwania nie przyniosły rezultatu i z czasem dochodzenie zostało umorzone.
Pierwszy sygnał o skradzionych w 1989 roku obrazach z Oddziału Muzeum Narodowego w Poznaniu w Śmiełowie nadszedł z Niemiec w 1990 roku. Obraz Franza Ludwiga Catela „ Krajobraz włoski z akweduktem” pojawił się w jednej z zachodnioberlińskich galerii. Procedury administracyjne trwały kilka miesięcy i w marcu 1991 roku został przekazany w Berlinie przedstawicielowi Muzeum Narodowego w Poznaniu.
W październiku 1990 roku w Hadze wypłynął drugi skradziony obraz – Henryk Mommers „Dojenie krowy”. Do polskiej ambasady zgłosił się antykwariusz holenderski, którego poproszono o dokonanie oceny kilku obrazów. Człowiek ten okazał się rzeczywiście ekspertem XVII – XVIII wiecznego malarstwa bowiem dokładnie określił prawowitego właściciela obrazu – muzeum w Śmiełowie. Z czasem okazało się , że w grę wchodzi nie jeden , a dwa obrazy tj. „Dojenie krowy” Mommersa oraz „Krajobraz z pasterzami bydła” Adriana van de Velde.
Rozpoczął się wyścig z czasem. Holenderski antykwariusz nie mógł trzymać zdeponowanych u niego obrazów w nieskończoność. Musiała zadziałać policja, która winna dokonać u niego zatrzymania tych obrazów. Do tego było jednak potrzebne oficjalne zawiadomienie przekazane przez stronę polską. Trudności w skompletowaniu dokumentów , długi obieg informacji , opóźnienia w oficjalnym powiadomieniu policji holenderskiej przez policję polską o mało nie doprowadziły do ponownej utraty obrazów. Policja holenderska niemal w ostatniej chwili wkroczyła do antykwariusza zatrzymując podejrzane obrazy. Wszyscy oczekiwali na rychły powrót kolejnych dwóch obrazów. Mijały jednak miesiące i nic się nie działo. Doszło do rozprawy przed holenderskim sądem. Sprawa naszych dwóch obrazów toczyła się przez dwa lata. Dopiero w lutym 1993 roku obrazy szczęśliwie powróciły do Polski.
Na kilka lat wokół sprawy śmiełowskiej zapanowała cisza. Okoliczności odzyskania trzech pierwszych obrazów wskazywały na słuszność tezy o kradzieży na zamówienie i skierowaniu poszukiwań na zachodnie rynki handlu antykwarycznego.
Kolejne dwa obrazy namalowane przez Johanna Christiana Klengla „Wieczór – krajobraz z postaciami”, oraz „Ranek – krajobraz z postaciami i mostem”, pojawiły się w 1996 roku w jednym z domów antykwarycznych w Wiedniu i znalazły się w jego katalogu aukcyjnym. Dzięki listom gończym opublikowanym przez Interpol w 1990 (Nr 24746/90) na podstawie zawiadomienia Ośrodka Ochrony Zbiorów Publicznych wszystkie skradzione w Śmiełowie przedmioty znane były europejskim policjom kryminalnym. Odkrycie dwóch obrazów w katalogach aukcyjnych Wiener Dorotheum spowodowało ich zatrzymanie przez policję austriacką. Zdawało się, że wszystko potoczy się sprawnie i szybko. Dokumenty posiadane przez policję jednoznaczne świadczyły o pochodzeniu zatrzymanych dzieł sztuki. Tymczasem w lipcu 1996 prokuratora w Wiedniu uchyliła zajęcie obrazów. Podstawą takiej decyzji był fakt, że w świetle prowadzonego dochodzenia osoby posiadające obrazy nie były bezpośrednio związane z kradzieżą i postępowanie przeciwko nim umorzono. Zgodnie z prawem austriackim konfiskata zatrzymanych obrazów nie mogła nastąpić, ponieważ nie były one przedmiotami w sprawie. Taka decyzja groziła, że zatrzymane obrazy znikną na dłuższy czas z rynku dzieł sztuki. Stronie polskiej w zasadzie pozostawał jedynie proces cywilny. Bardzo przewidujące okazało się w tym momencie Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Polskiego Dziedzictwa Kulturalnego za Granicą. Szybko nawiązano kontakt z adwokatem , który już wcześniej współpracował z Biurem przy innych sprawach na terenie Niemiec i Austrii. Po kilku miesiącach jego działania przyniosły oczekiwany efekt i w maju 1997 roku obrazy powróciły do Polski.
Poszukiwania skradzionych z Muzeum w Śmiełowie zabytków nie są jeszcze skończone. Nadal na liście strat znajdują się trzy obrazy, pamiątkowy zegarek kieszonkowy z popiersiem Adama Mickiewicza i miniaturowe wydanie jego poezji.


Jestem przekonany, że prędzej lub później trafią one do swojego prawowitego właściciela. Możliwości poszukiwań utraconych dóbr kultury tak na rynkach krajowych jak i międzynarodowych z każdym rokiem się zwiększają. Trzeba tylko pamiętać o swoich stratach, potrafić je udokumentować i mieć odrobinę szczęścia.